w ramach "cięcia tunelu na kawałki" postanowiłam spróbować jak się robi frywolitki :)
nie pisałam o tunelu? już nadrabiam, otóż określenie to rozwaliło mnie na łopatki przy okazji czytania - wspomnianego już wcześniej - SENSU ... w kontekście nadziei oczywiście :D chodzi, ni mniej ni więcej, tylko o światełko w tunelu, które pomaga iść do przodu z nadzieją ... ale czasem bywa tak, że światełko jest baaaaardzo daleko i trudno je dostrzec - wtedy należy pociąć tunel na kawałki, plasterki, segmenty - jak woli :D wtedy łatwiej dostrzec światełko - " Obdarz nadzieją jeden dzień - uwierz, że dziś spędzisz miło czas, a nawet tylko godzinę? ... bo nadzieja to cud - karmi się sama sobą. Masz ją - czujesz się lepiej. Lepiej się czujesz, to tym więcej masz nadziei. Więc czujesz się jeszcze lepiej!"
cytat pochodzi z artykułu Pani Tatiany Ostaszewskiej-Mosak pod tytułem Jak światełko w tunelu, który ukazał się w grudniowo-styczniowym numerze SENSUa wracając do tematu to moje frywolitki - a właściwie FRYWOLITY zrobione są ze sznurka nie z nitki - bo ja lubię jak efekty mojej pracy szybko widać :D służą jako dyndadełka do kluczy mnie i mojemu Córkowi :D




a żeby pozostać w tej samej tonacji kolorystycznej kawowo, czekoladowo, kremowo .... niebieskiej kilka fotek moich pościelowych kundli


pozdrawiam Was cieplutko
na swoją kolej czekają fotki kwiatowe w tonacji żółto - pomarańczowej :D